Wypad z lolkiem murowanym, samemu nie miałbym motywacji :) Do zielonki standardowo przez wronczyn, potem kierunek lednica. Trochę się tam pokręciliśmy, wskoczyliśmy kawałek na szosę Gniezno - Kiszkowo ale w Owieczkach zmiana trasy i zawracamy z powrotem co było mega słuszną decyzją. Zaczęła się mordęga pod wiatr, wszędzie otwarte przestrzenie, minęliśmy jeziora Lednickie z drugiej strony i wróciliśmy tak jak jechaliśmy - Traktem gnieździńskim. W Bednarach odbiłem na Wronczyn i przez Jerzykowo do chaty :) nogi jęczą, pieprzone koło ma 0.5cm bicia ale będzie dobrze.
W końcu wybrałem się co nieco pokręcić, trasa Biskupice - Gorzkie Pole - Wronczyn - Zielonka - Dziewicza - Gruszczyn - Biskupice. Jechało się całkiem nieźle, pętelka na Dziewiczej zaliczona, wyszło 12min 30sek i wg GPS 130m przewyższenia. Trochę dużo, a szczyt poszedł do góry o 30m - 187m :D Więc zbyt wiarygodne źródło to to nie jest...
Pierwszy maraton w tym roku, jak na kilometry które mam w nogach (500km?) całkiem udany :) Start lotny, na początek 2-3km po mieście, niestety co poniektórzy wciąż nie potrafią się zachować i przepychają się do przodu byle minąć kolejnego. Po chodniku yeah! Sam rozjazd po mieście całkiem ok, reszta maratonu to przeplatanka szeroko pojętych szutrów z naprawdę fajnymi singletrack'ami poprowadzonymi nad jeziorem. Jeden poważniejszy podjazd wymagający użycia młynka, reszta brana ze środka lub z blatu a co :) Do tego kilka zjazdów na których niestety traciłem, sztywniak to nie amor i mówiąc szczerze ciężko się na nim zjeżdża. Ale za to na podjazdach i płaskim sporo nadrabiałem/odpoczywałem, po paru km zrobionych na mosso mogę śmiało stwierdzić, że amor na nasze warunki jest niepotrzebny. Jeszcze odnośnie sprzętu, nie wiedzieć czemu moja przednia przerzutka się zbuntowała i nie chciała wrzucać na blat - musiałem pomóc sobie nogą, i dwa, Geax Saguaro to świetna opona. Lekko się toczy, trzyma się podłoża jak przyklejona, oby tylko szybko się nie zużywała. Wracając jeszcze do maratonu, z racji kompletnego braku formy, na końcowych 5km miałem już wszystkiego dosyć. Raz próbowałem podjechać na stojąco i jak tylko poczułem ten charakterystyczny ból przewidujący skurcz, momentalnie odpuściłem. Jestem za to zadowolony z tego jak rozłożyłem siły, nie cisnąłem nie potrzebnie i pomimo awarii polara po prostu dobrze mi się jechało. Oczywiście nie ma maratonów bez minusów, po pierwsze zapisy, za jakie grzechy dane mi było stać dobre 40-50min za pieprzonym numerkiem? I po drugie bufety, pierwszego nawet nie było bo chłopcy nie zdążyli porozlewać wody po przejeździe czołówki, drugi owszem był - tylko z wodą, nic do zagryzienia, jakiś bananów itd. Do poprawy. Ale ogólnie maraton udany, i chyba motywujący do wzięcia się w końcu za siebie.
Staram się czerpać 100% przyjemności z jazdy, im węziej i stromiej tym lepiej :) od czasu do czasu startuję w maratonach, głównie aby sprawdzić siebie. Chcesz pojeździć w okolicach Poznania zapraszam gg 10009007